Nowości

Dlaczego coraz więcej firm wybiera mniej znane, ale tańsze portale ogłoszeń pracy?

​Przez 25 lat w branży HR widziałem wiele zmian – od ogłoszeń w prasie, przez pierwsze portale online, po wyszukiwarki pracy i systemy ATS. Jednak w ostatnich latach obserwuję bardzo wyraźny trend, który nieco wymyka się głównemu nurtowi: firmy coraz częściej wybierają mniej znane, ale znacznie tańsze portale pracy.

Z czego to wynika? Przede wszystkim z przesytu. Duże portale ogłoszeniowe osiągnęły punkt, w którym każda publikacja to spory wydatek – kilkaset złotych za jedno ogłoszenie to dziś norma, a dodatkowe opcje promowania potrafią podwoić ten koszt. Dla dużych korporacji to może być akceptowalne. Ale dla firm z sektora MŚP, samorządów, lokalnych przedsiębiorstw usługowych – to już poważny koszt.

Warto też zauważyć, że coraz więcej pracodawców – zwłaszcza z sektora MSP – zaczyna dokładniej analizować całkowite koszty zatrudnienia. Dotyczy to nie tylko wydatków na ogłoszenia, ale też realnych kosztów pracowniczych. W tym kontekście pomocne okazują się proste narzędzia, takie jak kalkulator wynagrodzeń dostępny na eberto.pl, który pozwala szybko przeliczyć zarobki brutto netto i ocenić wpływ zmian płacowych na budżet firmy. Transparentność kosztów staje się dziś kluczowym elementem planowania zatrudnienia – zwłaszcza w firmach działających lokalnie, gdzie każda złotówka ma znaczenie.

Jednocześnie skuteczność ogłoszeń na największych platformach spada. Z badania firmy eRecruiter (2023) wynika, że tylko 43% ogłoszeń na dużych portalach generuje więcej niż 10 wartościowych aplikacji. W branżach takich jak gastronomia, budownictwo czy handel detaliczny, liczba odpowiedzi bywa znacznie niższa – mimo wysokiego kosztu publikacji.

Tu właśnie zaczyna się rosnąca rola mniejszych, wyspecjalizowanych portali – takich jak portal pracy eberto.pl. To serwisy, które nie mają rozbudowanej infrastruktury reklamowej, ale oferują prostą, tanią i skuteczną alternatywę. Dla wielu firm to dziś jedyna rozsądna opcja: zapłacić kilkanaście złotych, dodać ogłoszenie w kilka minut i otrzymać pierwsze aplikacje jeszcze tego samego dnia.

Co ważne, to nie tylko kwestia ceny. Mniejsze portale często charakteryzują się większą przejrzystością, szybszym działaniem i lepszą jakością wsparcia klienta. Nie ma tu skomplikowanych paneli ani konieczności podpisywania długoterminowych umów. Właściciele firm cenią to, bo nie chcą tracić czasu – rekrutacja ma być szybka, tania i skuteczna.

Coraz częściej słyszę od klientów z branży produkcyjnej czy logistycznej: "Przerzuciliśmy się na tańsze portale i… nic nie straciliśmy, a nawet zyskaliśmy." Dlaczego? Bo kandydaci nie ograniczają się dziś do jednego źródła. Korzystają z Google, przeglądają wiele stron, są obecni na lokalnych grupach. Nie szukają pracy wyłącznie tam, gdzie jest najwięcej ogłoszeń – tylko tam, gdzie te ogłoszenia są konkretne i aktualne.

Warto też wspomnieć o aspektach psychologicznych. W mniejszych serwisach kandydaci czują się bardziej "dostrzeżeni". Ogłoszenia nie giną w tłumie, a kontakt z pracodawcą bywa szybszy. To również przekłada się na efektywność – zwłaszcza w lokalnych rekrutacjach, gdzie czas reakcji często decyduje o powodzeniu całego procesu.

Na przykładzie eberto.pl widać wyraźnie, że można zbudować funkcjonalny portal bez zbędnych dodatków i kosztów, który spełnia potrzeby zarówno mikrofirm, jak i średnich przedsiębiorstw. Publikacja ogłoszenia zajmuje kilka minut, kosztuje mniej niż obiad w barze i dociera do kandydatów w całej Polsce – w tym tych, którzy celowo unikają dużych platform.

Podsumowując: firmy nie wybierają tańszych portali, bo muszą. Wybierają je, bo zaczynają rozumieć, że w rekrutacji liczy się skuteczność, a nie logo platformy. Jeśli mniejsze serwisy dają podobne (albo lepsze) rezultaty przy niższym koszcie, to ich wybór staje się nie tylko racjonalny, ale wręcz oczywisty. I to właśnie ten trend – cichy, ale konsekwentny – będzie kształtować rynek rekrutacji w nadchodzących latach.

Zobacz